O słowie oficera, któremu pułkownik Szewełło przywrócił wartość
To zdanie wygłoszone przez dyrektora Oddziału IPN w Katowicach, dr Andrzeja Sznajdera na zakończenie uroczystej promocji książki o pułkowniku Jerzemu Szewelle, stało się mottem i trafnym podsumowaniem tego uroczystego spotkania.
W piątkowy wieczór, 28 października, w lędzińskiej sali Piast odbyła się uroczysta promocja książki Aleksandry Nowackiej pt. „Niezłomny – rzecz o pułkowniku Jerzym Szewełło”. Choć jak później przyznała autorka, właściwszy byłby tytuł „Niezłomni” - odnoszący się do wszystkich bohaterów tamtych pamiętnych, strajkowych dni z grudnia 1981 r.
Autorka książki to poetka z Białegostoku, siostra zmarłego w 2013 roku pułkownika. W tym dziele pomagał jej Alojzy Lysko – były dyrektor lędzińskiej szkoły górniczej oraz Antoni Piszczek – były dyrektor KWK „Ziemowit” w Lędzinach. I to właśnie te trzy osoby były pierwszoplanowymi gośćmi piątkowego spotkania.
Niezwykły nastrój całej uroczystości nadał wiersz Józefa Krupińskiego - nieżyjącego poety i duchowego przywódcy ziemowickiej załogi w latach 80-tych ubiegłego wieku, wykonany przez aktora Michała Sabata. Nastrój kontynuowała Joanna Figura - dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Lędzinach a zarazem prowadząca całe spotkanie. Po powitaniu gości poproszona na scenę burmistrz Krystyna Wróbel stwierdziła między innymi, że książka pani Nowackiej dotyczy chyba najgroźniejszego wydarzenia w całej ponad 850-letniej historii Lędzin. Dlatego pragniemy – mówiła burmistrz miasta - wyrazić głęboką wdzięczność tamtemu pokoleniu górników. Szczególne słowa wdzięczności kierujemy do ludzi, którzy spieszyli z pomocą strajkującym, szczególnie: Antoniemu Piszczkowi – byłemu dyrektorowi kopalni „Ziemowit”, księdzu kanonikowi doktorowi Józefowi Przybyle – proboszczowi parafii pw. Chrystusa Króla, Kazimierzowi Kasprzykowi – przewodniczącemu zakładowej „Solidarności” w dniach tego pamiętnego strajku oraz nieżyjącym pułkownikowi Jerzemu Szewelle – ówczesnemu komisarzowi wojskowemu. To ich zasługą było uratowanie życia górników i uratowanie kopalni.
Najważniejszym punktem programu piątkowej uroczystości była rozmowa Alojzego Lysko z Aleksandrą Nowacką i Antonim Piszczkiem, która była przeplatana wierszami Józefa Krupińskiego i Aleksandry Nowackiej.
Pan Lysko w krótkich słowach przypomniał zebranym sytuację, jaka miała miejsce w Polsce po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku. Bezpośrednią konsekwencją tego działania ówczesnych władz był strajk górników w lędzińskiej kopalni „Ziemowit”.
- Pierwszy raz sprawa strajku na „Ziemowicie” pojawiła się w 2003 roku, gdy brat Jerzy zaproponował mi włączenie jego wspomnień o tych wydarzeniach do mojego zbioru wierszy pt. „Szukam człowieka, czyli zaproszenie na agapę”, który właśnie wydawałam – wspominała Aleksandra Nowacka. – Ale sponsor tej książki nie wyraził na to zgody, ponieważ jego zdaniem nie powinno się łączyć w jednej pozycji prozy i poezji. Po raz drugi pomysł wydania wspomnień pułkownika Szewełło pojawił się po jego śmierci. Liczna obecność władz samorządowych z Lędzin i powiatu, a także górników kopalni „Ziemowit” na pogrzebie brata, który odbył się 6 lutego 2013 roku na Cmentarzu Północnym w Warszawie, bardzo mnie wzruszyła – wspominała pani Aleksandra. Piękną i wzruszającą mowę pogrzebową nad urną wygłosił dyrektor Piszczek. To wówczas postanowiłam zająć się wydaniem wspomnień Jerzego i zaczęłam zbierać różne materiały źródłowe. Szczególną wdzięczność jestem winna panu Antoniemu Piszczkowi oraz Alojzemu Lysce, na których wszechstronną pomoc mogłam zawsze liczyć oraz burmistrz Krystynie Wróbel, która podjęła się zadania wydania tej historyczno-wspomnieniowej książki. Bez nich opracowanie to nie ukazałaby się w Lędzinach lecz w Białymstoku – podkreśliła autorka.
Aleksandra Nowacka w przejmujący sposób nawiązała do 6-letniego zesłania swojej rodziny z Wołynia na stepy Kazachstanu. Wspomnienia z tej niegościnnej ziemi, gdzie doświadczyli mrozu, głodu i okrutnego traktowania odcisnęła trwałe piętno na niej i na bracie. Następnie poproszona o swoje wrażenia z pobytu w Lędzinach odpowiedziała tak: Miałam całkiem inne wyobrażenie o śląskim krajobrazie – zadymione ulice i szare familoki, a tu znajduję piękne, czyste i zadbane miasteczko, w którym czuje się troskę mieszkańców o miejsce, w którym żyją.
Sytuację w jakiej znalazła się cała załoga „Ziemowita” po ogłoszeniu stanu wojennego opisał poproszony o to Antoni Piszczek - 15 grudnia 1981 roku, wieczorem wybuchł w naszej kopalni strajk. Zastrajkowało łącznie 2028 górników z II i III zmiany. Doceniam zbiorową mądrość załogi, zwłaszcza z perspektywy czasu, po wydarzeniach w kopalni „Wujek”. Strajkowali na dole kopalni, a nie na powierzchni i dzięki temu nie byli narażeni na bezpośrednią interwencję wojska i ZOMO. Ważne też było to, że otworzyliśmy bramy kopalni i na jej teren mógł wejść każdy, chociażby milicja czy rodziny strajkujących. Z każdym dniem ich sytuacja zdrowotna górników na dole ulegała pogorszeniu, mimo że zsyłaliśmy im żywność, napoje czy leki. – wspominał ówczesny dyrektor kopalni.
Dyrektor Antoni Piszczek codziennie nadawał strajkującym drogą radiową komunikaty informujące o sytuacji w kopalni, a także w kraju. Stopniowo, z różnych względów często zdrowotnych, liczba strajkujących na dole malała. Ich nastroje łagodzili i tonowali proszeni o pomoc ks. biskup Herbert Bednorz, a szczególnie ks. Józef Przybyła. Strajk zakończył się szczęśliwie 24 grudnia.
Alojzy Lysko prowadzący rozmowę, poprosił dyrektora Piszczka o opinię, które z ówczesnych wydarzeń najbardziej pokazuje siłę charakteru pułkownika Szewełly. - Chyba ten moment, kiedy w nocy pod kopalnię przyjechało 20 czołgów. Dowodzący nimi major okazał mi dokument upoważniający go do zajęcia kopalni – odpowiedział dyrektor. - Obecny przy tym Jurek ostrym tonem nakazał mu cofnąć czołgi 500 m od bram kopalni. Major stwierdził, że jest stan wojenny i on musi wykonać rozkaz. Wtedy pułkownik połączył się z generałem ze sztabu wojewódzkiego w Katowicach. Byłem świadkiem niezwykle ostrej wymiany zdań, w trakcie której generał groził płk. Szewelle sądem wojennym. - Rozstrzelajcie mnie, ale nie zajmujcie kopalni siłą – odparł Jerzy. - Strajk jest wygaszany, dajcie nam jeszcze trochę czasu – prosił. Dano nam 12 godzin, a później, między innymi dzięki staraniom biskupa Bednorza, przedłużano ultimatum o kolejne dni.
Na prośbę pana Alojzego dyrektor Piszczek przypomniał też epizod, którego nie ma w książce, a który dotyczył zdeponowania przez pułkownika w kopalnianej kasie pancernej jego służbowego pistoletu. - Nie będę chodził po kopalni z pistoletem, bo nie mam zamiaru do nikogo strzelać – mówił. Do tej postawy pułkownika Szewełły nawiązał również Kazimierz Kasprzyk, pierwszy przewodniczący „Solidarności” w ziemowickiej kopalni, który opowiadał, że jeszcze przed stanem wojennym płk Szewełło zapewniał go, że nie użyje siły w stosunku do górników – Macie na to moje słowo oficera!
Wielkie wrażenia na zebranych zrobiło odtworzone nagranie rozmowy z ks. kanonikiem dr. Józefem Przybyłą, który nie mógł uczestniczyć w piątkowym spotkaniu, nad czym bardzo ubolewał. Wspomnienia zasłużonego proboszcza hołdunowskiej parafii wspaniale wpisały się w nastrój spotkania. - Miałem szczęście spotkać tak wspaniałego człowieka, jakim był śp. Jurek Szewełło. Już podczas pierwszego spotkania na Barbórce w cechowni kopalnianej 4 grudnia 1981 roku odniosłem wrażenie, że mamy ze sobą wiele cech wspólnych. Kolejne spotkania z nim, 13 grudnia, a zwłaszcza 14 grudnia, gdy w gabinecie dyrektora Piszczka uświadomiliśmy sobie wszyscy trzej ogrom zagrożeń, jakie czekają kopalnię „Ziemowit” i jej załogę, potwierdziły moje przypuszczenia. Po wybuchu strajku podjąłem się, za zgodą strajkujących, mediacji. 18 grudnia zjechałem do nich na dół, gdzie rozmawiałem z nimi ponad trzy godziny i udzieliłem im absolucji generalnej. Aż do końca strajku stanowiliśmy, Antoś, Jurek i ja, zgraną trójkę negocjatorów, a potem połączyła nas dozgonna przyjaźń – wspominał ksiądz kanonik, a swoja wypowiedź zakończył cytatem Alberta Einsteina: „tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia”.
Następnie Aleksandra Nowacka podziękowała serdecznie władzom samorządowym, dyrekcji kopalni za wszelką pomoc i wsparcie przy wydaniu książki. Dyrektor Oddziału KWK Piast-Ziemowit – dr Krzysztof Setlak – zapewnił że zrobi wszystko, aby pamięć walczących o wolność górnikach nie uległa zatarciu.
Podsumowując spotkanie, głos zabrał dyrektor Oddziału IPN w Katowicach, dr Andrzej Sznajder, który wypowiedział bardzo ważne słowa - Przykład kopalni „Ziemowit” dowodzi, że w roku 1981 można było uniknąć ofiar w ludziach. Pokazuje, że mit o konieczności wprowadzenia stanu wojennego w 1981 r, który przez wiele lat wpajano społeczeństwu, jest fałszywy, bo można było próbować się porozumieć ze strajkującymi również w skali ogólnopolskiej. Pozwolę sobie również na osobistą uwagę – tytuł tej książki mógłbym też brzmieć „Słowo oficera” , bo płk Szewełło przywrócił wartość tego pojęcia. – dodał na zakończenie swojego wystąpienia dyrektor Sznajder.
Na zakończenie przy dźwiękach „Ciszy” uczczono pamięć wszystkich zmarłych, którzy uczestniczyli w grudniowym strajku w KWK „Ziemowit”.
Po części oficjalnej wszyscy uczestnicy uroczystości udali się do sali sesyjnej, gdzie mogli otrzymać autografy Aleksandry Nowackiej, Alojzego Lyski i Antoniego Piszczka. Wszyscy zainteresowani mogli uzyskać wpisy w książce „Niezłomny – rzecz o pułkowniku Jerzym Szewełło”, otrzymanej w podarunku od wydawcy, czyli gminy Lędziny. Była też okazja do wspomnień i rozmów o bohaterach tych pamiętnych wydarzeń.